Dawno nie stałem na najwyższym stopniu podium, ale warto było czekać na ten moment. Tym bardziej na naszym podwórku, gdzie kibice na trasie robili mega doping a ja czułem się znakomicie i 7 rund podczas wyścigu zleciało w mgnieniu oka! Pogoda była zmienna a przed samym startem jeszcze nawet padał deszcz…
Szczęście w końcu dopisało i dojechałem spokojnie do mety z bezpieczną przewagą. Po starcie na początku mocno jechał Bartek Wawak, ale na jednym ze zjazdów niestety złamał kierownicę podczas upadku. Wtedy wysunąłem się na prowadzenie wraz z holendrem, który na trzeciej rundzie został z tyłu na jednym ze zjazdów. Postanowiłem wtedy już nie oddać prowadzenia i jechałem swoje. Co rundę przewaga rosła a ja czułem się coraz lepiej.
Trasę praktycznie znam na pamięć, ponieważ w zeszłym roku ścigałem się na niej 3 razy. Zjazdy są techniczne, a do tego były śliskie po opadach deszczu, więc można było na nich zyskiwać cenne sekundy a co za tym idzie pod górę jechać trochę wolniej niż rywale żeby oszczędzać siły. Teraz trochę odpocznę a jak się uda to za 2 tygodnie wystartuję w Pucharze Świata, który tym razem zagości do Szwajcarii.