Mistrzostwa Europy, które w miniony weekend rozegrane zostały w szwajcarskim Bernie, de facto zakończyły się dla Marka na… rundzie rozjazdowej. Wspomnienia nie są więc miłe, a o nieudanym starcie nie pozwalają zapomnieć obolałe żebra.
– Na jednej z rund rozjazdowych sczepiłem się z Nino Schurterem i zaliczyłem wywrotkę – opowiada Marek. – Szwajcar miał więcej szczęścia, nie potłukł się tak jak ja i ostatecznie zakończył mistrzostwa ze srebrnym medalem. Kontynuowałem wyścig z poobijanymi żebrami, bo wierzyłem, że mimo bólu uda mi się powalczyć, ale niestety w czasie zawodów ból narastał, nie mogłem oddychać i nie było sensu tego kontynuować. Wycofałem się i zakończyłem mistrzostwa z uczuciem rozczarowania. Z drugiej strony wiem, że nie było sensu się męczyć, a ryzyko upadku wliczone jest w kolarstwo. Trzeba się pozbierać i optymistycznie patrzeć w przyszłość. Na szczęście z dnia na dzień jest lepiej i nie muszę wprowadzać zmian w mój grafik przygotowań do Mistrzostw Świata w RPA, które są najważniejszym startem sezonu. Przede mną Maja Race. Na pewno w piątek chcę wystąpić w sprintach a po nich zdecyduję, czy pojadę także w niedzielnym wyścigu. Maja Race to fajne zawody w formule, której trochę brakuje w Polsce, dlatego cieszę się, że mogę w nich wziąć udział.
Autor: MG