Pomysł z Calpe wyszedł dość niedawno, zaczęło się od tego, że Brat wspomniał mi o tym iż Szymonbike ma jakąś miejscówkę na miejscu. Więc odpaliłem Facebooka i zapytałem, czy znajdzie się dla mnie jakiś kawał kąta. Długo nie musiałem czekać na odpowiedź, jest miejsce wpadaj. W pierwszej kolejności idąc po najmniejszych kosztach zarezerwowałem samolot a po jakimiś czasie dokupiłem rower, oczywiście wszystko by Ryanair (chłopacy mówili, że jeszcze tańszą opcją jest wysłać sobie by UPS karton z rowerem do 50kg za 220zł, bo bagaż sportowy do 32kg kosztuje około 280zł w 1 stronę).
Jeśli chodzi o transport z lotniska to nie było żadnego problemu, czyli wylot z Krakowa do Alicante i na miejscu autobusem ALSA do Calpe, które odjeżdżają średnio co 1-2h. Cena za osobę 10 + 10 jurków za maszynę. Po wylądowaniu w Alicante miałem, 25min żeby odebrać bagaż i dotrzeć na górną płytę lotniska, a przez to, że jakiś Pan wywalił mi rower na drugi koniec lotniska to byłem 2min przed odjazdem busa, no ale się udało. Teraz tylko 1,3h jazdy i jestem na miejscu w Calpe Zaczynając podróż o godzinie 11,30 z lotniska w Balicach, gdzie byłem wcześniej żeby wszystko nadać to o 19 znalazłem się już w szerokich progach Szymona i jego ekipy…
Następnego dnia rano spotkał mnie taki widok za oknem, a na rozkręcenie nogi udaliśmy się wybrzeżem w kierunku Coll de Rates. Co mnie najbardziej zaskoczyło? Super asfalty, praktycznie brak samochodów a jak już to pełna kultura jazdy, spokojne życie, urozmaicenie terenu takie, że każdy coś znajdzie dla siebie… Temperatura odpowiednia 10-20 stopnii, czasami trochę mocniej zawieje, ale chyba lepsze to niż śnieg i marznący deszcz. Do tego można stanąć na Coffee Break’a i cieszyć się chwilą!
Oczywiście moje przygotowania do sezonu są możliwe dzięki moim głównym sponsorom takim jak: Kaczmarek Electric, ICEstripe, czy Superior Brentjens MTB Racing Team, trenerowi i dietetyczce z BodyiCoach.