Tym razem wybrałem się na Słowację, z Bielska miałem taką samą drogę jak na Puchar Polski w Sławnie. Chciałem sprawdzić jak wygląda ściganie u naszych sąsiadów. Szczerze mogę powiedzieć, że poziom jest nieco wyższy, bo żeby wygrać wyścig trzeba się dobrze namęczyć a na pewno potarzać w błocie Runda mieściła się na stadionie, a górki dookoła niego które były całe w błocie zalepiającym ramę i napęd uniemożliwiały podjechanie, więc było duuużo biegania! Na szczęście żona w boxie dała radę i mogłem zmieniać rower na czysty co bardzo ułatwiało jazdę w dalszej części wyścigu, gdy siły było coraz mniej. Jakoś na 4 rundy do końca udało mi się oderwać od dwóch Słowaków, którzy wcześniej trochę naciągnęli mi garba… Dojeżdżając do mety miałem już wypracowaną niezłą przewagę, ale nogi za to piekły z bólu chyba pierwszy raz w tym sezonie przełajowym