W środę w południe Marek wsiadł do samolotu lecącego do Barcelony. Stamtąd jeszcze dwie godziny jazdy samochodem i cel – czyli miejscowość Vallnord – został osiągnięty. To właśnie w tym miejscu, w maleńkiej Andorze, odbędzie się kolejny Puchar Świata MTB. Po trzech latach przerwy zawodnicy znów będą się ścigać w Pirenejach. A zawody mogą się okazać dużym wyzwaniem, bo organizatorzy zaplanowali start na wysokości 2 tysięcy metrów nad poziomem morza, a taka wysokość może dać się we znaki.
– Starty na dużych wysokościach mają to do siebie, że nigdy nie wiadomo jak zareaguje organizm. Może być tak, że będzie świetnie albo nie będzie się miało sił by jechać. Rok temu na podobnej wysokości startowaliśmy we Francji i jechało mi się dobrze. Generalnie zasada jest taka, że powinno się na miejsce przyjeżdżać dwa tygodnie albo tuż przed zawodami, a potem i tak trzeba poczekać co się wydarzy – zdradza Marek.
Polski zawodnik w czasie ostatnich dwóch tygodni trenował i odpoczywał. I choć zawody w Andorze to jeden z etapów przygotowań do imprezy docelowej jaką są mistrzostwa świata, to jak każdy Puchar Świat będą ważnym sprawdzianem formy.
– Nic nie zakłócało moich przygotowań, więc myślę, że z formą jest dobrze. Oczywiście teraz przygotowuję się głównie z myślą o mistrzostwach świata w RPA, ale mam nadzieję, że w tych najbliższych zawodach też uda mi się powalczyć. Na razie trasa jest niewiadomą i dopiero będę ją poznawał, ale w takiej sytuacji są też wszyscy pozostali – mówi zawodnik.
Zawody w Andorze odbędą się w sobotę. Początek o godzinie 14.00.
Autor: MG