Mistrzostwa Świata jak każde inne rządzą się swoimi prawami. Był to już mój 9 start na tego typu imprezie MTB nie licząć Mistrzostw Europy, więc na pewno jakieś doświadczenie zdobyte wcześniej pozwoliło przygotować się jak najlepiej potrafię. W Livigno mieliśmy bardzo dobre warunki do trenowania i niczego nam nie brakowało, nawet pogoda pod koniec dopisała:) Trasa w Andorze została praktycznie cała zmieniona w porównaniu do tej z Pucharu Świata 2 lata temu, do tego obfite opady deszczu od kilku dni dodały nieco smaczku na zjazdach. Niektóre korzenie i kamienie były śliskie jak lodowisko jak dla mnie lepiej, ponieważ lubię trudne warunki oraz techniczne zjazdy.
Dużym minusem była słaba pozycja na starcie, 60 numer to nie to co oczekiwałem. Przebiłem się kilka pozycji do przodu na pierwszym podjeździe, ale jak się później okazało cały długi zjazd był tak zakorkowany że trzeba było po prostu iść z buta… Było tak przez 2 rundy dopóki zawodnicy trochę się nie rozjechali po całej rundzie. Dzięki temu po dwóch okrążeniach strata do czołówki wynosiła już kilka minut. Praktycznie cały wyścig jechałem sam mijając kolejnych zawodników, no poza zjazdami gdzie wyprzedzanie rzadko było możliwe.
Kończąc na 29 miejscu ze 100 zawodników najlepszych na świecie mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z wyniku, rok temu w Norwegii byłem 33, więc progres jest. Teraz czas na kolejne wyścigi, trzeba nazbierać jeszcze dość sporo punktów do kwalifikacji olimpijskich. Mam nadzieję iż będzie to możliwe dzięki PZKOL’owi, wszystko wyjdzie w praniu. Sezon powoli dobiega końca, zleciał szybko, dni coraz krótsze a co za tym idzie sezon przełajowy za pasem heh Chodź najpierw przyda się chwila odpoczynku, bo organizm głupi nie jest.
Dziękuje bardzo za wsparcie od wszystkich Sponsorów, których co roku przybywa i mam nadzieje że tak pozostanie. Ja daję z siebie wszystko, czasami wychodzi gorzej lub lepiej. Stawałem na podium kilka razy w tym roku, może nie w dużych wyścigach, ale na to przyjdzie jeszcze czas!