Jak co rok Marek Konwa w marcu wybrał się na ściganie do Austrii. Tym razem musiał zmierzyć się nie tylko z trasą, ale i zimową aurą. – 4 stopnie podczas wyścigu, prószący śnieg i mocny wiatr, to nie jest kolarska codzienność. Dziesiąta pozycja to nie był szczyt marzeń, ale najważniejszy był fakt, że z wyścigu na wyścig Marek spisuje się coraz lepiej. A tak, sam zawodnik wspomina swój austriacki występ:
– Zostałem wyczytany jako trzeci, a to dlatego, że bierze się pod uwagę punkty UCI zgromadzone po roku ubiegłym aż do dnia startu. Mieliśmy do przejechania rundę startową i 6 okrążeń. Po starcie 5 minutowy podjazd do góry, który ciągnął się jak zawsze w nieskończoność. Wystartowałem dobrze i tak też dojechałem do samej góry. Potem zacząłem tracić, ale przyznaję, że nogi miałem jak dwa kołki. Po dwóch całych rundach nogi nieco puściły i mogłem jechać szybciej. Minąłem kilku zawodników i znalazłem się na dziesiątej pozycji, dalsze wyprzedzanie było już ciężkie, bo zrobiły się duże różnice czasowe. Dziesiąte miejsce może nie jest dla mnie super wynikiem, ale cieszę, że co wyścig spisuję się lepiej – stwierdził Marek, ciesząc się jednocześnie z dobrych rezultatów innych polskich reprezentantów. – Bartłomiej Wawak ukończył wyścig na czwartej pozycji z niewielką stratą do najlepszych, a Piotr Brzózka był siódmy. Mój brat w juniorach odniósł pierwsze zwycięstwo w tym sezonie a Kasia Solus uplasowała się na czwartym miejscu w kobietach, gdzie także startowało kilka utytułowanych zawodniczek.
Autor: MG.